Marsylia! - dlaczego już tam nie wrócimy.?
Wjeżdżamy do miasta. Na pierwszy plan wysuwa się jeden z największych portów obsługujących połączenia na trasach Europa-Afryka. Zerkamy kątem oka i jedziemy dalej.
Ulice wjazdowe zakorkowane,raczej wąskie, nie da się w żaden sposób ominąć samochody. Kilka wdechów i cierpliwie czekamy.
Po drodze obserwujemy i jakoś nie ma w nas zachwytu.
Wielkie tankowce, poobdzierane kamienice, kilka loftów przerobionych na galerie.
Naszym celem jest jednak największa atrakcja miasta i jak rozpisywały się stare przewodniki, najpiękniejsza jego część. Zbliżamy się do starego, zabytkowego portu.
Ze znalezieniem miejsca postoju nie było problemu,parkujemy,płacimy 2 euro i jesteśmy w samym sercu starej części Marsylii.
okolice starego portu |
Od początku mamy mieszane uczucie.
Jest brudno, na ulicach nie widać zbyt dużo rodowitych mieszkańców, ani nawet zbyt wielu turystów. W połowie lipca? W momencie myślę że mamy szczęście, tłumy w końcu niemiłosiernie wykańczają, no i nie ma nic gorszego niż plątający się turyści pod nogami.
Ale to nie to.Tu naprawdę nie ma zwiedzających,nie licząc kilku kończących kolacje w knajpkach wzdłuż portu.
Tłum natomiast jest. Na głównym deptaku,gdzie zazwyczaj ( jak to jest we Francji) przechadzają się spacerowicze i lansują lokalne gwiazdy, kwitnie nielegalny handel. Sprzedawcy oferują głównie plemienne wyroby, podróbki znanych markowych perfum i wszystko co kojarzyć się może z Chinami, czyli nie ujmując temu krajowi i z szacunku do ich mieszkańców tzw "chiński badziew".
W Marsylii nie poczujesz się jak we prawdziwej Francji.
Marsylia to tygiel narodów,zawsze taka była,tylko... Jak do Afryki czy Azji pasują pewne reguły i normy, tak w jednym z najbardziej rozwiniętych krajów Europy ,pewne widoki się gryzą.
Ale tak naprawdę to nie o to tu chodzi.
Rozejrzeliśmy się i zamiast francuskiej elegancji zobaczyliśmy brud i zaniedbanie. Trochę poczuliśmy się niebezpiecznie.
Były i zaczepki i próba rozmów nie na miejscu i naprawdę będąc tam sama prawdopodobnie szukałabym szybko miejsca ewakuacji.
To przykre, że najstarsze miasto we Francji, z wielka historią i pięknym wnętrzem nie potrafiło się obronić.
To przykre, że zamieniło się w przystanek końcowy wielu z licznych uciekinierów przybywających na statkach, którzy doprowadzili do dewastacji także zabytkowej części.
Kamienice ze swoim ukrytym pięknem niszczeją, a pod sobą kumulują tony śmieci.
Nie wiem czy jest bezpiecznie czy nie, bo nie byłam tego w stanie określić po krótkim pobycie.
Nie czułam się tam dobrze. To wyjaśnia chyba wszystko.
Coś wisi w powietrzu przez cały czas.
Nie jest to miejsce warte odwiedzenia,chyba że ktoś uwielbia opowieści o gangach. Tych obecnych i tych zaprzeszłych, z których miasto zasłynęło.
Nie zachwyciło nas niczym i nie polecam nikomu.
Gdybym poznała Francję od tego miejsca, byłoby mi ciężko do niej wrócić.
A naprawdę jest warta poznania. Szczególnie francuska wieś ze wspaniałym zapachem pieczonej bagietki w powietrzu.
widok z głównego deptaka w starym porcie |
Jedna z czystszych ulic Marsylii- starówka |
Komentarze
Prześlij komentarz