Czas na Maroko






Jeżeli napisze, że Maroko mnie urzekło to będzie to za mało, jeżeli powiem, że zachwyciło, to nie będzie to do końca prawdą.Tu nie chodzi o zwyczajny zachwyt. Jest coś w tym kraju, coś co kosztuje się z wolna, odkrywa przy końcu podróży lub nawet po jej powrocie.Coś wciągającego, coś co pozwala ze spokojem powiedzieć, że jest to kraj piękny krajobrazowo, kulturowo i  historycznie pod każdym względem, kraj kontrastów ,przemiłych ludzi i doskonałego jedzenia.
 Mnie w pierwszej kolejności urzekli ludzie, bo poznałam ten kraj chyba od najlepszej jego strony, od południa. Beduini południa Maroka to, jak sami mówią, nie Arabowie. Nie chcą żeby ich tak nazywano, nie lubią też słowa Berber, chociaż to  słowo jest im  znacznie bliższe. Nie czują się też do końca Marokańczykami. Mają swój dialekt, swój sposób ubierania, styl życia, są po prostu ludźmi pustyni. Daleko im do Arabów środkowego czy północnego Maroka .Żyją spokojnie, z dala od zgiełków miast, bo pustynia rządzi się własnymi prawami.


Bardzo mili ci Marokańczycy, pomyślałam, zaczynając swa przygodę w jednym z miast, znanych z przecudownych ksarów. Jest to absolutnie prawda. Wszyscy są mili,  ale poruszając się bardziej na północ, nie tylko zmieniał się krajobraz, zmieniali się też ludzie. Dojeżdżając do Marrakeszu dało się odczuć inność w mieszkańcach, wychodziły na wierzch cechy dobrze mi znane z innych krain zamieszkanych przez Arabów! Nikomu nie ubliżając, to nadal sympatyczni ludzie, więcej maja w sobie tylko rozgarnięcia ( szczególnie w handlu) i mniej naiwności. No i potrafią liczyć!
Nie raz na południu kraju, przydarzyło nam się coś takiego. Na zadane przez nas  pytanie ile płacimy, usłyszeć:  np 6 dinarów. Ok! Gotowi do zapłaty, wręczaliśmy 10 dinarów, a otrzymywaliśmy na przykład 7 z powrotem. I nawet jeśli zastanawiająco, spoglądaliśmy na resztę, oni z urocza pewnością, że dobrze policzyli, kiwali głowami na znak, wszystko jest w porządku. Tacy są ludzie pustyni.







Co  urzekło mnie także,to ich sposób podejścia do dzieci. Widać, że  maluchy są dla nich wielkimi
skarbami i bardzo o nie dbają. Miło było, kiedy nasze dzieciaki ( tym razem była dwójka) dostawały wszystko na co miały ochotę, gdziekolwiek się znalazły. Na dzieciach się tam nie zarabia, wręcz przeciwnie, trochę nawet traci.






Maroko jest bezpieczne. Państwo na czele z cenionym Królem  trzyma rękę na pulsie.
Policję każdy szanuje, dzięki temu można czuć się tam bezpiecznie. Jak opowiadała nam zapoznana Martyna, mieszkanka Maroka od kilku lat, wszystkie granice są ciasno zabezpieczone i nawet przestrzeń powietrzna nad państwem marokańskim mocno chroniona. Czujemy się tu jako mieszkańcy bardzo bezpieczni, mówiła Martyna. My jako turyści również.
W Maroku zachwyciły nas zabytki, górskie krajobrazy, zieleń oaz i pomarańcz Sahary.
 Pokochaliśmy jedzenie do tego stopnia, że tadżin ( marokański przysmak z mięsa i warzyw) gości na naszych stolach raz w tygodniu, zachwyciło nas rękodzieło i starodawny sposób wytwarzania go. Tęsknimy za gwarem suków, mnogością wyboru, pysznym, świeżym sokiem, owocami opuncji, daktylami prosto z palm, słodkościami niemiłosiernie słodkimi, zachodami słońca na pustyni, wieczorami w towarzystwie zaklinaczy węży, muzyka, zapachami!
Maroko mnie kupiło!!
Do tej pory Egipt południowy, czyli Nubia był moim faworytem arabskim,biorąc przede wszystkim pod uwagę mieszkańców i ogólnie to, jak się tam czułam. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że Maroko jest z nim na równi.

:))



Komentarze

Popularne posty