Walencja piechotą






Spacerując najlepiej poznajemy miasta.
Walencja ma to do siebie, że główne zabytki ulokowane są  w niewielkich odległościach.
Sprawia to,że miasto poznajemy na piechotę, a po zwiedzaniu delektujemy się hiszpańskim jedzeniem w jednych z urokliwych restauracyjek, w zaułkach uliczek starego miasta.
Do portu, plaży i miasteczka sztuki i nauki trzeba już  podjechać autobusem.
To zupełne inne miasto, nowoczesne, futurystyczne .Stworzone dla wielbicieli nauki, podwodnego świata, eksperymentów.
Tym razem skupiamy się na zabytkach, odkrywając krok po kroku to co Walencja ma najlepszego.
Dojeżdżamy do Walencji pociągiem i wysiadamy na jednej z najpiękniejszych  stacji kolejowych jakie widziałam
 ( Estacio del Nord).








Bardzo okazały budynek znajduje się tuż obok areny walki byków
 ( nadal odbywają się tu "pokazy") , a stamtąd prościutko przez deptak docieramy do pierwszego placu, (Plaza de Ajuntamente), to miejsce gdzie znajdziecie informacje turystyczną.Z niewielkiej budki zabrałyśmy mapkę z zaznaczonymi  ważnymi zabytkami.





Potem jest już dużo prościej, idziemy przed siebie,a po drodze co kawałek wyłaniają się piękne kamienice, kościoły i nagle znajdujemy się tuż przed słynną katedrą
( Catedral de Santa Maria),świątynią zbudowaną na przestrzeni XIII-XIV wieku. 
W jej muzeum kryje się przywieziony podobno z Jerozolimy kielich agatu,utożsamiany tutaj ze świętym Graalem.
Wychodzimy na 60 metrową wieżę i podziwiamy panoramę miasta w spokoju, dopóki słynny dzwon nie zacznie bić, a my znudzone zatykaniem uszu,jak najszybciej uciekamy.









obszerne informacje,godziny otwarcia muzeum w linku <<<katedra>>>




Włóczymy się wąskimi uliczkami, słuchamy koncertów miejscowych grajków,wąchamy zapachy dochodzące z pobliskich restauracji i nagle wszystkie zaczynamy być strasznie głodne.
Lądujemy w restauracyjce na Plaza de la Reina, ale z obiadu nie jesteśmy zadowolone.
Bliskość katedry spowodowała duży wzrost cen posiłku, jak na to miasto, a jakość odbiegała zupełnie od hiszpańskich  pyszności jakie znamy.












Kolejnym razem na obiad udajemy się jak najdalej tego placu,płacimy mniej i wychodzimy całkiem zadowolone.
Śpieszymy się troszkę, bo bardzo chcemy zobaczyć słynne targowisko (Mercado Central), jeszcze przed jego zamknięciem i oczywiście cudowną giełdę jedwabiu 
( Lonja de la seda).
Docierając do mercado zastajemy w nim kilka otwartych budek, reszta jest już pozamykana, a na podłodze znajduje się wszystko, co sprzedającym się już nie przyda czyli jeden wielki śmietnik.Cóż...








Przechadzamy się więc chwilkę zawiedzione, a potem kierujemy się w stronę giełdy jedwabiu.
Tego kompleksu budynków będąc w Walencji nie można przegapić.
Niegdyś miasto słynęło z handlu jedwabiem, który do Europy przywożony był na hiszpańskich statkach.Zbijający fortunę kupcy mogli pozwolić sobie na wybudowanie giełdy,która budziłaby podziw i szacunek kontrahentów.
XV wieczne budynki przypominają świątynie. Są to zabytki gotyku płomienistego,który charakterystyczny jest dzięki wielu zdobieniom i wachlarzowo lub gwiaździstym sklepieniom.
Robi to naprawdę ogromne wrażenie. 








Image result for la lonja




 godziny otwarcia,cennik,adres i więcej info w linku <<<giełda jedwabiu<<<

Ponownie gubimy się w zaułkach wąskich uliczek,tym razem w Barrio del Carmen-najstarszej części miasta,dochodząc do Instytutu Sztuki Nowoczesnej.
Tam odpoczywamy,opalając buzie walencjańskim słońcem i delektujemy się tym co pozostało w naszych torebkach.
 A kolejnym przystankiem na naszej trasie jest miasto nauki i sztuki oraz słynna plaża w Walencji.
Ale to już  zupełnie osobny rozdział...:))




Komentarze

Popularne posty