Meksykańska przygoda- Mexico City i okolice





Samolot,którym lecę po 12 godzinach wyląduje na ziemi Cortesa.
Na pokładzie tłum ludzi,trochę śpię,trochę słucham holenderskiego radia i przyglądam się trasie lotu.
Lecimy nad Grenlandią, Ziemia Baffina, Nowym Jorkiem, zataczamy duży krąg, by drogą zupełnie nie po drodze, z Amsterdamu dotrzeć do Mexico, stolicy Meksyku.
Oczy przecieram ze zdumienia bo,mimo że wiedziałam jak duże jest to miasto ,zaskakuje mnie swoja wielkością od razu.
Lecimy nad nim około 20 minut  i lotniska dalej nie widać.Widać za to ogromną kotlinę, położoną na sporej wysokości (jest to ok 2240 m n.p.m) i tyle budynków, by mogły pomieścić ponad  20 milionów ludzi.

Samą stolicę nie pamiętam zbyt wyraźnie, nie potrafię złapać tchu.
Z początku trzymam się twardo, myśląc ze odczuwam zwyczajny brak tlenu z racji tego, że znajdujemy się na sporej wysokości, ale jak potem się okazuje,to coś zupełnie innego.

Jedziemy na plac Zokalo, zwiedzamy katedrę, słynny i bardzo ważny zabytek Palacio National, potem Templo Mayor. Jakoś się trzymam, jestem tylko coraz bledsza.
Dojeżdżamy do Muzeum Archeologicznego, miejsca, które swoja kolekcja może zachwycić każdego, a ja po kilku minutach zwiedzania wychodzę. Nogi mam jak z waty,czuje jak oblewa mnie zimny pot. Nagle staje się gorąca, potem zimna i tak na przemian.
Dopada mnie choroba.
Przez kilka kolejnych dni zwiedzam z postępującym   zapaleniem oskrzeli.


templo mayor


maska pośmiertna w muzeum archeologicznym w Mexico City


W Mexico City zaskakuje mnie kilka rzeczy.
Czarna figurka Jezusa wisi na ścianie katedry Metropolitana  ( jest to moje pierwsze zetknięcie z takim kolorem skóry Jezusa, potem staje się to  już dość powszechne).
Po ulicach jeżdżą zielone volkswageny garbusy jako taksówki, a ruchem w olbrzymim Mexico na środku największego ronda jakie w życiu widziałam, kieruje policjant.
Murale na ścianach Palacio National autorstwa Diego Rivery zaskakują swymi kolorami i mnogością postaci splątanych jedna w drugą, a przy pozostałościach  świątyni azteckich-Templo Mayor- ćwiczą ochoczo meksykańscy emeryci.
Dziwne to miasto pomyślałam, lecz w tej dziwności i ma coś w sobie.







Nazajutrz, kiedy przed wyjazdem w stronę Xochimilco- pływających ogrodów,znajdujących się na południe od miasta, podczas śniadania gasną wszystkie światła, od razu mam przed oczyma wszędobylskie obrazki i napisy-jak się zachować podczas mogącego się zdarzyć trzęsienia ziemi.
Na szczęście to tylko moja bujna wyobraźnia i ruszamy poza obszar miasta spokojni, że nic się nie stanie.
Po wspaniałej,relaksującej sjeście na łódce,lądujemy w bardzo świętym miejscu dla Meksykanów- ich własnym Guadalupe.

pływajace ogrody w Mexico City

zbierający się tłum na placu przy bazylice w Gwadelupe



Uśmiecham się, bo w centralnym miejscu stoi figura-posąg ulubionego papieża wszystkich mieszkańców tego państwa-Jana Pawła II.
Zaraz potem, kolejne wspaniale miejsce.
Pierwsze stanowisko piramid jakie widzimy na trasie. Docieramy do Teotihuacan.
Wchodzę na szczyt jednej z nich.Widok z góry nie ma ponoć sobie równych. Oddycham ciężko,mijam odpoczywających tam ludzi,którzy po pokonaniu kilku sporej wielkości schodów, dyszą i z wielkim trudem podnoszą się, żeby iść dalej.
Jestem na samym jej czubku, potem wchodzę na kolejną i napawam się niesamowitą przestrzenią,jaką dane mi jest oglądać, myśląc o przodkach meksykanów i ch wielkim dziele jakim jest Teotihuacan, i o tym, jak zostali pozbawieni tego wszystkiego za sprawą Cortesa i jego ludzi.


piramida słońca w Teotihuacan


widok z jednej z piramid w Teotihuacan


Ogromne państwo jakim jest Meksyk najlepiej zwiedzać powoli, spróbować zrozumieć jego historie i ludzi. Kosztować po kawałku.Trzeba mieć do tego dużo czasu.
Wyjeżdżałam ze świadomością, że mam tego czasu sporo, ale na miejscu okazało się, że środkowy Meksyk zaledwie musnęłam.I chociaż sporo udało się nam zobaczyć
 ( dotarłyśmy nawet do rezerwatu motyli Monarcha w górach w pobliżu Moreli), niedosyt towarzyszył na całej trasie.
A te kilka dni  w okolicach stolicy to dopiero początek. Przygoda zaczynała się wraz ze zmieniającym  się krajobrazem i klimatem.
Południowy Meksyk i półwysep Jukatan ukazał nam prawdziwe oblicze tego na czym najbardziej nam zależało.Dzikość i totalna odmienność, w każdym tego słowa znaczeniu.

zobacz także <<<meksyk migawki>>>

Chcesz poznać smak przygody w Meksyku? Zapraszamy na stronę gdzie zarezerwować można najpiękniejsze trasy świata  https://palmowo.pl



Komentarze

Popularne posty