Sycylijska pizza smakuje najlepiej!!!





Lądujemy o godzinie 20.00. Jest 30 października i za oknem ciemno. Temperatura  25 stopni.
Gdy dojeżdzamy do hotelu,ludzie szykują się do wyjścia z domu.Na rynku.... pełno dzieciaków z watą cukrową w rękach,a we wszystkich restauracjach i tawernach robi się tłoczno.
Zajmujemy miejsce wśród miejscowych w restauracji pod balonem,ze stolikami wychodzącymi na ulicę i skoro jesteśmy we Włoszech ,postanawiamy na pierwszy posiłek zamówić pizze.
Po jej zjedzeniu stwierdzamy jednogłośnie,że w życiu nie jedliśmy lepszej.
Nazajutrz wracamy ,próbując inne wersje tego cudownego odkrycia,bo opcji jest wiele,ale jak zwykle przy pizzy nie liczą się dodatki.Szczegół tkwi w idealnym cieście.A sycylijskie ciasto na pizze zapamiętamy na długo.





Już listopad, w dodatku 1.listopada,Święto Zmarłych.
Poubierani w kozaki i zimowe kurtki tutejsze rodziny mkną na cmentarz.My, w naszych krótkich spodenkach wyglądamy dziwnie.Plaża tylko dla nas.Temperatura ok 27 stopni w cieniu,morze cieplutkie,ciepły też wiatr. Zostajemy i budujemy wielki pałac z piasku.
Przyjechaliśmy tutaj na raptem 3 dni.Czasem jednak te kilka dni wystarczą by poczuć się lepiej,by napoić się pozytywną energią, by pooddychać innym powietrzem.
Jest wspaniale.Słońce świeci mocno i gdyby mogło nigdy by nie przestawało.
Skoro jesteśmy na Sycylii postanawiamy rzecz jasna także albo przede wszystkim pozwiedzać.
Jesteśmy kilka kilometrów na zachód od tłocznego Palermo-stolicy Sycylii i równie kilka od przepięknego,historycznego miejsca zwanego Monreale. Wybieramy klimaty dawnych mnichów i jedziemy na naszą pierwszą wycieczkę.
Jak na listopad jest bardzo gorąco,wchodząc jednak do środka klasztoru, otula nas delikatny chłód.
Piękne,freskowane wnętrze nie jest się w stanie opisać żadnymi słowami.
To miejsce spokojnie można zostawić sobie na koniec zwiedzania całej Sycylii,a i tak nas zachwyci.
Wychodzimy na dachy kościoła i podziwiamy górskie widoki,bo miejscowość Monreale jest położona na wzgórzu jak prawdziwe miasto-twierdza.
Rozciągające się wokół głównej atrakcji miasteczko też jest niczego sobie lecz nie zadowala nas na tyle,żeby pozostać w nim dłużej.







Zabieramy się zatem i jedziemy wzdłuż wybrzeża,kierując się w stronę Trapani.
Po drodze zatrzymujemy się tak często na okoliczne zdjęcia ( widoki nie pozwalają nam przejechać trasy bez kilkunastu  westchnień ),że zanim się oglądamy jest już ciemno i musimy powoli wracać do naszego miejsca zatrzymania (wszystko byłoby wspanialsze gdyby dzień w listopadzie był o kilka godzin dłuższy).Wracamy, a w Balestrate życie nocne jak zwykle tętni życiem.Są przecież święta!
A poza nimi? Jak już się przekonaliśmy i tak jest  tu tłoczniej niż w niejednym polskim mieście w szczycie sezonu. Określa się to trzema słowami- śródziemnomorski styl życia.Najważniejsi są przyjaciele i rodzina i biesiadna rozmowa z nimi.Wszystko inne może poczekać.
Sycylia urzeka nas widokami jeszcze kilkakrotnie.
Spędzamy czas w Castellammare del Golfo, Scopello, San Vito lo Capo i Cornino, zajeżdżamy też by zobaczyć saliny za Trapani.














Zabytków tam nie ma. Jest natomiast klimat nadmorskich urokliwych miasteczek,pyszne jedzenie,łodzie zacumowane przy brzegu i bardzo mili ludzie.
Sycylijczycy uśmiechają się często, a miejsce to jest jednym z najbiedniejszych regionów Włoch.
Sycylijczycy uwielbiają też dzieci.Sami mają ich w ilościach więcej niż jedno, a na widok dzieci turystów uśmiechają się jeszcze szerzej.
Ciężko było nam przemknąć z naszą blondwłosą córeczką bez kilku zaczepek,przekazania jej lizaka czy pogłaskania po główce. Było to jednak bardzo miłe.





Na Sycylię musimy wrócić z kilku powodów. Po pierwsze zjechaliśmy tylko jej zachodnio północne wybrzeże,po drugie Palermo zwiedzaliśmy w biegu ze względu na straszne korki dojazdowe ( ledwo zdążyliśmy na samolot, z centrum po prostu nie dało się wyjechać), po trzecie będąc w podobno jednym z najurokliwszych miasteczek,położonych w górach Erice rozpłynęliśmy się we mgle.Dosłownie,pech chciał, że miasto przykryła gruba warstwa chmur niskiego rzędu i nie widać było nic.Ledwo odnaleźliśmy samych siebie.A ostatnim powodem jest zwyczajna ciekawość reszty.
Jak wygląda Etna od środka ? Czy katakumby św. Jana w Syrakuzach są tak samo duszne jak te ,które zwiedzałam w Aleksandrii? I czy Scale dei Turchi jest tak piękne jak Pamukkale.
Wiele pytań? Nie tak wiele jak Sycylia ma do zaoferowania.Z pewnością.Na dzień dzisiejszy trasa do powtórki z wieloma rozszerzeniami. Jesteśmy gotowi tam wrócić.


Komentarze

Popularne posty